Mecz rozpoczął się od pierwszego podania, którego autorką była Sonia Urbańska, podopieczna fundacji Cacer Fighters.
W mecz zdecydowanie lepiej weszli goście, którzy dobrą grą z drugiej linii i koła wypracowali przewagę nawet 4:2. Zabrzanie z opóźnieniem zaczęli odrabiać straty, ale to Ostrowianie byli wciąż na spokojnym prowadzeniu. Trójkolorowym ewidentnie brakowało skuteczności i zaliczali kolejne, pechowe próby. A gdy udawało im się trafić w światło bramki, to na wysokości zadania stawał Sandro Mestrić między słupkami. Z przodu bardzo dużo zamieszania robił Robert Kamyszek. I to zarówno atakując, ale też zaliczając kluczowe podania - na przykład do koła i Daniela Reznickiego na nim. Zabrzanie jednak grali sporo na boki, jakby żaden z zawodników nie chciał wziąć odpowiedzialności za grę do przodu. W końcu jednak Trójkolorowi wzięli na siebie nieco więcej odpowiedzialności i powoli zaczęli zmniejszać nawet pięciobramkowe prowadzenie gości. Spora w tym zasługa zmiany w bramce, gdzie pojawił się Kacper Ligarzewski. To pozwoliło też na trzy szybkie kontry z rzędu, które wykańczali zwłaszcza Artemenko i Szyszko. Dwie minuty przed końcem pierwszej połowy Zabrzanie tracili już tylko dwie bramki do Ostrovii. Bramkę dołożyć zdołał jednak Szymon Działakiewicz, ustalając wynik pierwszej połowy na 18:19.
Przerwa meczu była wyjątkowa. Zaczęło się od wyróżnienia zawodniczek SPRu Pogoń Zabrze, które ledwie dwa dni wcześniej zdobyły juniorskie mistrzostwo Polski. Później rzecz jasna odbyło się wręczenie nagród zdobytych w wyniku licytacji, które dochody trafiły na konto Sonii, ósmej zawodniczki Górnika i podopiecznej fundacji Cancer Fighters.
Druga połowa rozpoczęła się… od pierwszego remisu w tym spotkaniu, który zagwarantował Piotr Krępa. Chwilę później pierwsze prowadzenie Górnika w tym spotkaniu przyniósł Jakub Szyszko, trafiając na 21:20. Zabrzanie przez kilka minut utrzymywali prowadzenie, ale w końcu to goście zdołali wypracować nawet dwubramkowe prowadzenie. Katem był Daniel Reznicky, który zdobył aż cztery bramki z rzędu. Co gorsza, Trójkolorowi musieli radzić sobie przez blisko minutę z grą w podwójnym osłabieniu. Nie pozwolili gościom oddalić się więcej niż dwie bramki, ale na kwadrans przed końcem spotkania wyraźnie zacięły się zabrzańskie celowniki. Wszak Górnicy nie potrafili trafić nie tylko do pustej bramki z daleka, ale także wykorzystać szanse sam na sam. Sandro Mestric rósł na prawdziwego bohatera tego spotkania. Gdy Ostrovia wyszła na trzybramkowe prowadzenie, zdawało się, że już po meczu. W końcu jednak gospodarze przyciśnięci nieco uciekającym czasem, wrócili do gry i doprowadzili do kontaktowego wyniku. W końcu na niespełna dwie minuty przed końcem starcia Taras Minotskyi dał remis 32:32! W końcówce jednak bramkę zdobył znów Reznicky, a zabrzanie mieli dosłownie kilkanaście sekund na sformowanie finałowej akcji, która miała przynieść remis. Ostatecznie zostali skutecznie zatrzymani. Już po regulaminowym czasem gry ostatni rzut oddać miał Dan Racotea. Przed nim stanął jednak wyjątkowo szczelny mur i mimo jego najszczerszych chęci, nie udało się sforsować gęstego lasu dłoni rywali. Mecz zakończył się ostateczne ostrowską wygraną 33:32.
MVP spotkania został Daniel Reznicky, autor aż 9 bramek.