Górnik zakończył zasadniczą część rozgrywek Orlen Superligi na trzecim miejscu ustępując w tabeli tylko naszym eksportowym potęgom z Kielc i Płocka. W Wielką Sobotę zabrzanie wygrali pewnie w Puławach zdobywając z starciu z Azotami aż czterdzieści bramek. Przed meczem pojawiły się spekulacje, że skoro miejsca w tabeli przed fazą play off są już podzielone, to kibiców będzie czekał „wakacyjny” mecz.
- Takie pojęcie w naszym słowniku nie istnieje. Oczywiście, trzeba unikać urazów i czasami „ukryć” kilka rozwiązać taktycznych, które trenujemy już z myślą walki o medale, ale jeżeli wychodzimy na parkiet, to zawsze chcemy wygrać – mówi trener Tomasz Strząbała.
Górnik fazę play off zacznie w najbliższy poniedziałek meczem w Kaliszu (18.00). Rewanż w Zabrzu zaplanowano tydzień później, też na poniedziałek, 15 kwietnia (18.00) W związku z takim terminarzem drużyna po meczu w Puławach dostała dwa dni wolnego. Była więc okazja, by święta spędzić z najbliższymi. Do zajęć Górnik wraca we wtorek wieczorem i odbędzie w zabrzańskiej hali… jeden trening.
- Niestety, kolejny raz w tym roku musieliśmy szukać hali, by przeprowadzić treningi. Nikt nie spojrzał w kalendarz, nikt się z nami nie konsultował i nie pytał, nikt nie zauważyć, że zaczynają się przygotowania do najważniejszych meczów w sezonie. W hali odbędą się najpierw dwudniowe targi, a w piątek… dyskoteka dla tegorocznych maturzystów. Bardzo się cieszę, że młodzież potańczy kilka dni przed wyborami samorządowymi, ale naprawdę był lepszy czas wcześniej, by zorganizować taką imprezę, a nie kilka dni przed rozpoczęciem fazy play off – mówi właściciel i prezes Górnika, Bogdan Kmiecik.
Faktycznie, sytuacja jest kuriozalna, bo trudno inaczej nazwać organizację potańcówki dla młodzieży w momencie, kiedy zaczyna się decydująca faza sezonu. Tym bardziej, że Górnik jest w tym sezonie „bezdomny” nie pierwszy raz. Już na początku lutego drużyna przez tydzień musiał trenować poza Zabrzem, bo w hali odbywały się bale karnawałowe. Można je było zorganizować w czasie styczniowej przerwy w rozgrywkach, ale wybrano czas, kiedy trwały zmagania ligowe i pucharowe. Teraz jest podobnie, a przecież mówimy o klubie, który jest dziś najlepszą, sportową wizytówką miasta. Piłkarze ręczni Górnika nie dość, że bronią medalu w lidze, to jesienią i zimą bardzo dobrze radzili sobie w Lidze Europejskiej, promując nie tylko klub, ale też miasto.
- Absolutnie nie uważam, że hala ma być wyłącznie dla nas. I tak nie jest, bo dziesięć godzin dziennie korzystają z niej inne podmioty. Ma służyć wszystkim, którzy tego potrzebują. Tylko trzeba to mądrze i z wyprzedzeniem planować. Była przerwa na mecze reprezentacji, kiedy można było wygospodarować kilka dni. Do tego jednak potrzebna jest rozmowa i szanowanie drugiej strony, szczególnie, kiedy mówi się, że Zabrze to miasto sportu. To cud, że udało się znaleźć halę, by w tym tygodniu trenować. Kontaktowaliśmy się z sześcioma obiektami, by wynająć je trening. Pięć grzecznie odmówiło, bo są zajęte od rana do wieczora. Możemy tylko podziękować zarządcom hali w Bielszowicach, bo poszli nam na rękę i wygospodarowali po dwie godziny dziennie. W innym mieście potrafili zrozumieć nasz problem i pozmieniali kalendarz zajęć, by pomóc Górnikowi. Gdyby powiedzieli „nie”, pewnie na treningi jeździlibyśmy poza Śląsk. Nie tak powinno to wyglądać. W lutym „pomoc” miasta była taka, że kiedy na tydzień zabrali nam obiekt przed meczem ligowy, to zaproponowali treningi na boisku do... koszykówki. To tak, jakby piłkarzom nożnym Górnika przed meczem z Legią zabrać boisko i zaproponować trening w hali do ręcznej. Trudno to nawet skomentować. Mecze europejskich pucharów graliśmy poza Zabrzem, bo nie ma w mieście hali spełniającej minimalne standardy europejskie. Dziś słyszymy tylko deklarację pomocy i widzimy, że fajnie jest się pokazać przy naszych sukcesach, ale kiedy jest potrzebne realne wsparcie, to pojawiają się problemy. Hala, szatnie, terminy, nawierzchnia... Skoro miasto nie chce nam pomóc, to niech przynajmniej nie przeszkadza. Takie sytuacje kolejny raz każą się zastanowić, jaki to wszystko ma sens – kończy prezes Górnika.